„Żerca” – Katarzyna Berenika Miszczuk – Wydawnictwo WAB
Ach, ile ja się naczekałam na tę
książkę! A jak bardzo nie mogłam się jej doczekać! Absolutnie nigdy mi się to
nie zdarza, ale tym razem pierwsze, co zrobiłam 10 maja, to pobiegłam do Empiku
po „Żercę” (no dobra, przy premierze „Nocy Kupały” też tak było :D). Wszystkie
inne książki mogą poczekać, ale ta seria nie. Uwielbiam ją od mojego pierwszego
spotkania z „Szeptuchą”, czyli pierwszą częścią serii „Kwiat paproci”. Trafiłam
na jej opis całkowicie przypadkiem, wypożyczyłam sobie w bibliotece – i przepadłam.
Na amen. Całkowicie i nieodwracalnie. Pomysł na książkę, te wszystkie cudne
mity i wierzenia, historia naszego kraju i jego wizja przy zupełnie innym jej
przebiegu… Aj, wciągnęło mnie to wszystko niesamowicie. Do tego ta świetnie
stworzona bohaterka! Mówcie sobie, co chcecie – że irytująca, że
hipochondryczka, że przesadza – ja tam uważam, że to wszystko nadaje jej tylko
i wyłącznie uroku i niepowtarzalnego charakteru. Przy premierze drugiego tomu
pobiegłam do księgarni jak na skrzydłach i podczas jego czytania również nie
zawiodłam się ani troszeczkę. Chcecie wiedzieć, jak było z trzecim? No to
zapraszam do czytania J
Jak wcześniej wspomniałam, „Żerca”
to trzecia część serii „Kwiat paproci”. Jeśli ktoś z Was nie czytał poprzednich
dwóch, a planuje, to ta recenzja chcąc nie chcąc może być spojlerem, niestety
nie da się inaczej. Dla tych osób kilka słów wstępu, które, mam nadzieję,
zachęcą Was do zapoznania się z tą serią, bo uwierzcie mi – naprawdę warto!
Autorką jest fenomenalna polska
pisarka – Katarzyna Berenika Miszczuk. Może mieliście okazję poznać ją
wcześniej dzięki serii diabelsko-anielskiej (Ja, diablica; Ja, anielica; Ja,
potępiona) czy kryminałowi „Pustułka”. Akcja „Kwiatu paproci” rozgrywa się we
współczesnym świecie, w naszym kraju, jednak, o ile świat niewiele różni się od
tego, który znamy, o tyle życie w naszym kraju wygląda nieco inaczej. Wszystko
przez to, że wiele lat temu jeden z naszych władców – Mieszko Pierwszy, odmówił
przyjęcia chrztu, a zamiast tego jego żona Dobrawa przyjęła wiarę pogańską w
słowiańskich bogów. Od tego czasu nikt nie „nawrócił” Polski na
chrześcijaństwo, dlatego ludność nadal oddaje hołd wielu bogom, odprawia
pogańskie obrządki i wierzy w istnienie wielu boginek i demonów, które chodzą
po tym świecie (brzmi banalnie i trochę sztywno, ale uwierzcie – opis obrzędów,
bóstw czy tradycji jest w wykonaniu autorki niesamowicie ciekawy, wszelkie
mitologie mogą się schować). Jednak tak jak w dzisiejszych czasach nasz kraj
składa się prawie w 100% z chrześcijan, ale z tego większość tylko mówi, że
wierzy, ale nic z tą wiarą nie robi, tak i w książce ludzie niby wierzą w bogów
i inne stworzenia, ale przecież nigdy ich nie spotkali, więc właściwie to one
pewnie nie istnieją i to tylko bajki dla dzieci. Do takich osób należy również
Gosława Brzózka – główna bohaterka. Gosia mieszka w Warszawie, w której
tradycje zanikły prawie całkowicie, nikt nie przejmuje się już typowymi
obrzędami i wiarą, większość zwyczajów przejęto z Zachodu. Dziewczyna skończyła
właśnie studia medyczne i chciałaby podjąć pracę w szpitalu, jednak, aby to
było możliwe, musi najpierw odbyć roczny staż u wybranej szeptuchy. Szeptuchy
to wiejskie „lekarki”, które leczą ludzi ziołami, odczyniają uroki itp. Dla
dziewczyny taki wyjazd to absolutna katastrofa – uważa działalność szeptuch za
naciągane kłamstwa, oszukiwanie ludzi i wyłudzanie pieniędzy. Bo przecież
bogowie, dziwne stworzenia, a zwłaszcza uroki nie istnieją. W końcu wyjeżdża
jednak do polecanej przez matkę i przyjaciółkę szeptuchy w Bielinach –
rodzinnej miejscowości swoich przodków. Podczas tego pobytu całe jej życie i
wszystkie poglądy robią zwrot o 180 stopni…
Tutaj powinny przerwać czytanie
osoby, które nie czytały poprzednich części, jeśli nie chcą narobić sobie
spojlerów :D
Akcja „Żercy” zaczyna się
niedługo po Nocy Kupały. Kwiat zerwany i przekazany, ale nikt do końca nie wie,
jak zadziałał… Mieszko wyjechał nie wiadomo gdzie i nie wiadomo, na jak długo,
Baba Jaga nosi żałobę po Mszczuju, Gosia nie może się pozbierać i każdej nocy
ma koszmary związane z niedawnymi wydarzeniami. Nic nie jest takie, jak
wcześniej, a jednak życie toczy się dalej. Na dodatek po śmierci żercy wszyscy
wydają się odetchnąć z ulgą, co jeszcze bardziej boli główną bohaterkę. Ale cóż
im się dziwić – nie widzieli, jak zginął, dla nich był tylko starym pijakiem, z
którym męczyli się od lat.
Gosia od jakiegoś czasu mieszka z
szeptuchą. Właściwie nie bardzo ma inne wyjście – mieszkanie ze Sławą, która
okazała się rusałką nie wchodzi w grę, pomieszkiwanie z Mieszkiem również
zakończyło się w momencie, kiedy zniknął. A z Jagą przynajmniej nie czuje się
samotna, na zmianę biorą tabletki antydepresyjne i wieczorami popijają wspólnie
meliskę.
W międzyczasie zostaje wybrany
nowy żerca przeznaczony do pracy w Bielinach. Kobietom wydaje się, że to
zdecydowanie za szybko, jednak ktoś w końcu musi przejąć obowiązki Mszczuja.
Nowym kapłanem zostaje młodziutki Witek, rówieśnik Gosi, co jest dla głównej
bohaterki sporym szokiem. Szybko jednak zaprzyjaźnia się z nowym sąsiadem,
często się spotykają i spędzają razem czas. Po pewnym koncercie, na który Witek
zabiera Gosię, zaczyna się nawet rodzić między nimi coś więcej… Jednak Witek ma
pewne poglądy, które niezwykle irytują naszą bohaterkę - mianowicie kapłan
wierzy jedynie w istnienie bóstw, natomiast nie uznaje żadnych innych stworzeń,
uważa, że to wytwór ludzkiej wyobraźni. Gosia po przejściach mających miejsce w
ostatnich miesiącach, ma pełne prawo te poglądy wyśmiać, jednak nie chce
wchodzić w konflikt z nowym żercą, dlatego po prostu daje mu czas, żeby sam się
przekonał, co (a raczej: kogo) może spotkać w bielińskich lasach. Jest
przekonana, że prędzej czy później zmieni zdanie.
Gosi nie dane jest zbyt długo
przejmować się dziwnymi zachowaniami nowego kapłana, a zwłaszcza odsapnąć po
niedawnych tragicznych wydarzeniach. Czyhają na nią nowe niebezpieczeństwa,
bogowie nadal mają ją w garści po tym, jak ich okłamała i nie zamierzają dać
jej spokoju. Do tego pojawiają się nowe demony, które ją prześladują i stwarzają
nowe zagrożenia. A jeszcze do tego wszystkiego Jaga postanawia wyjechać na
pseudopielgrzymkę na Ślężę i zrzucić na Gosię wszystkie swoje obowiązki na czas
bliżej nieokreślony, w tym organizację wieczoru panieńskiego jednej z bielińskich
dziewczyn, w lasach grasuje morderca istot nieumarłych, Mieszko nadal nie daje
znaku życia, a wizje Gosi przybierają nową formę…
Jak widzicie, książka nie traci
poziomu. Ciągle coś się dzieje, ani na chwilę nie można odetchnąć, ponieważ na
każdej stronie czeka nas coś, czego się zupełnie nie spodziewamy. I właśnie to
uwielbiam w książkach pani Katarzyny – prawie 500 stron, a czyta się tak
szybko, jakby to było 200. Totalnie nie można się od nich oderwać. I te
wszystkie cudowne opisy obrzędów, ta fantazja, ten piękny styl, ten ogrom
pomysłów! Ach, majstersztyk, bez dwóch zdań. Cudowna literatura z gatunku tych,
które się pochłania, a nie czyta. Po przeczytaniu „Żercy” stwierdzam
oficjalnie, że każdy kolejny tom „Kwiatu paproci” jest jeszcze lepszy od
poprzedniego (mimo że wydaje się to niemożliwe). Koniecznie musicie zapoznać
się z tą serią! A ja idę dalej ubolewać, że muszę tak długo czekać na „Przesilenie”,
ech.
Moja ocena: 11/10 – serio!
Mocna ocena książki! Aż jestem skłonna przeczytać :) Tym bardziej, że to moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twórczość pani Miszczuk - i zamierzam zabrać się za całą tę trylogię :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej serii, ale muszę ja w końcu kupić i poznać! :D Tyle, że portfel płacze ;P
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli