„Aleja Bzów” – Aleksandra Tyl – Wydawnictwo Prozami
Izabela to młoda dziennikarka. Po
studiach zaczęła pracę w kulturalnym tygodniku OKO, co było spełnieniem jej
marzeń i właśnie z tą pracą wiąże swoją przyszłość. W chwili, gdy ją poznajemy,
stara się o awans na wyższe stanowisko konkurując z innymi współpracownikami.
Mimo że jest stosunkowo młoda stażem, koledzy z pracy ją cenią i uważają za
równą sobie. Atmosfera w pracy jest bardzo przyjemna do momentu, kiedy na staż
zostaje przyjęta Marta – siostrzenica kierownika. Dziewczyna jest nieprzyjemna,
opryskliwa, wywyższa się, a przede wszystkim – gra nieuczciwie. Mimo że jest
tylko na stażu, dołącza do konkurencji o awans stosując wszelkie możliwe
środki, dozwolone i niedozwolone (zwłaszcza te drugie), by zyskać przychylność
naczelnego. Przez to bardzo szybko staje się nielubiana wśród ekipy, co
bynajmniej jej nie przeszkadza. Marta stawia sobie za cel wyeliminowanie
przeciwników, a jej pierwszym i głównym celem jest właśnie Iza. Nasza bohaterka
początkowo próbuje nic sobie nie robić z docinków i oszczerstw współpracownicy,
ale z czasem coraz gorzej znosi zaistniałą sytuację, zwłaszcza kiedy Marta
kradnie jej tematy i donosi do kierownika. Iza próbuje się jej stawiać, ale
niestety wychodzi jej to z dość marnym skutkiem.
Mniej więcej w tym samym czasie,
kiedy Izabeli zaczynają się problemy w pracy, jej babcia dowiaduje się, że
pałac, w którym mieszka niemal całe życie, został sprzedany przez gminę prywatnemu
właścicielowi. Babcia jest wściekła na tego, kto odważył się kupić jej dom, ponieważ
zamierza zrobić z niego hotel, a Iza załamuje się na całej linii. To miejsce
było dla niej oazą spokoju, miejscem wytchnienia od wszystkich problemów.
Spędziła w Alei Bzów niemal całe dzieciństwo, a na studiach nawet tam
mieszkała. Później prawie co tydzień odwiedzała babcię i przywoziła jej zakupy,
kiedy ta nie mogła już sama chodzić po kilka kilometrów do najbliższego sklepu.
Postanawia jechać do babci i wyjaśnić sprawę. Na miejscu nie udaje jej się spotkać
jednak nowego właściciela, za to przez przypadek potrąca, jak się później
okazuje, jego psa. Wraca z psem do swojego mieszkania i zaczyna się nim
opiekować. W międzyczasie okazuje się, że jej przyjaciółka, a zarazem
współlokatorka, postanowiła wyjechać w świat na czas bliżej nieokreślony,
dlatego pies jako jedyny towarzysz spada jej dosłownie z nieba.
Jak to się mówi, nieszczęścia
chodzą stadami. W życiu Izy również tak się dzieje. Oprócz problemów w pracy,
sprzedaży pałacu, przyjaciółki, która zniknęła i potrąconego psa, pewnego dnia
podczas wichury gałąź z pobliskiego drzewa wybija jej okno w mieszkaniu. Jak
jednak często bywa, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Poprzez to
nieszczęście Iza poznaje Monikę, swoją sąsiadkę, która w porę zainterweniowała,
wezwała szklarza do wstawienia nowej szyby i wspierała Izę psychicznie, kiedy
ta pod ciężarem kolejnego nieszczęścia zaczęła się podłamywać. Monika okazuje
się wspaniałą, bardzo pomocną i sympatyczną kobietą. Ma też bardzo chorą
córeczkę, której ojciec zwinął się, kiedy tylko dowiedział się o jej chorobie.
Monika, choć żyje bardzo skromnie, nie poddaje się i dzielnie zbiera pieniądze
na operację córki w Stanach. Kobiety zaprzyjaźniają się i zaczynają spędzać ze
sobą każdą wolną chwilę. Iza również bardzo mocno angażuje się w zbiórkę pieniędzy
dla małej Oliwki. Monika natomiast wspiera ją przy kolejnych piętrzących się problemach.
Kiedy dwa tygodnie później nadchodzi
weekend, w którym Izie przypada oddać potrąconego psa właścicielowi, sama nie
wie, czy bardziej nie chce rozstać się z psem, czy poznać jego właściciela.
Pierwsze spotkanie zdecydowanie nie należy do udanych. Zanim jeszcze Izabela
zdąży powiedzieć Morawieckiemu o psie, wywiązuje się między nimi sprzeczka.
Później sytuacja wcale nie zapowiada się lepiej – kłótnie, dogryzania,
półsłówka. A jednak, jak to stare polskie przysłowie mówi, kto się czubi, ten
się lubi…
Czy Wiktor Morawiecki faktycznie
okaże się takim gburem i egoistą za jakiego go wszyscy uważają? Jak rozwiąże
się sprawa pałacu? Czy babcia Izy skończy bez dachu nad głową? Jak rozwiążą się
problemy Izy związane z pracą? Czy Monice uda się uzbierać ustaloną kwotę na
operację córki przed wyznaczonym terminem?
„Aleję Bzów” zaczęłam czytać tuż
po „Żercy”, więc książka miała nie lada zadanie do wykonania ;) Musiała
poskromić ogromnego kaca książkowego, który mnie opanował po skończeniu
trzeciej części przygód młodej szeptuchy. I powiem Wam, że – choć trochę w to
nie wierzyłam – udało jej się. Pani Aleksandra Tyl zaskoczyła mnie pozytywnie
głównie lekkością, z jaką napisana jest jej książka. Nie czytałam innych
pozycji tej autorki, ale pewnie we wszystkich wygląda to podobnie, taką umiejętność
się posiada albo się jej nie posiada. Książka nie jest bardzo wyszukana
tematycznie. Ot, lekka i przyjemna historia na jeden wieczór. Wątki w niej
poruszane są dość popularne, zwłaszcza wśród polskich autorek. No bo powiedzmy
sobie szczerze – mnóstwo jest książek na polskim rynku, w których główną
bohaterką jest dziennikarka walcząca o awans, w dodatku samotna i z problemami
rodzinnymi. Na początku miałam nawet wrażenie, że historia jest żywcem
ściągnięta z którejś z książek Natalii Sońskiej i strasznie mnie to zraziło, bo
– jeśli czytaliście moje wcześniejsze recenzje – wiecie, że stylu pisania oraz
pomysłów (a raczej ich braku) tamtej autorki absolutnie nie trawię i nigdy
więcej nie zamierzam mieć z nią do czynienia. Tym bardziej się cieszę, że
jednak postanowiłam przeczytać jakieś 50 stron na próbę, ponieważ styl pani
Aleksandry jest o niebo lepszy, a na dodatek potrafi ułożyć bardzo ładne coś z
niczego ;) A z 50 stron zrobiło się nagle zakończenie :D Historia jest naprawdę
przyjemna, niewymagająca naszego zaangażowania, idealna autorka na
odstresowanie po ciężkim dniu. Główna bohaterka bardzo sympatyczna, nie da się
jej nie lubić. Jej perypetie życiowe również znacznie lepiej wymyślone i
zrealizowane niż u pani Sońskiej. Podsumowując – mimo że tematyka podobna,
Aleksandra Tyl bije na głowę inne autorki, które po tę tematykę sięgnęły ;)
Nie udało mi się jeszcze poznać twórczości tej autorki, zatem wypadałoby w końcu nadrobić zaległości. :)
OdpowiedzUsuń