"Człowiek, który widział więcej" - Eric-Emmanuel Schmitt - Wydawnictwo Znak



Bardzo długo, bo prawie tydzień, zbierałam się, żeby napisać coś o tej książce. W tym miejscu muszę przeprosić Wydawnictwo, że przez to nie udało mi się wrzucić recenzji przed premierą. Niestety (a może na szczęście?) są takie książki, o których nie da się napisać od razu. Potrzebowałam dużo czasu, żeby poukładać sobie w głowie to wszystko, o czym w niej przeczytałam. Nadal nie jestem pewna, czy będę w stanie przekazać Wam to, co w niej najistotniejsze, ale postaram się.

"Człowiek, który widział więcej" nie jest książką, jakich wiele. To nie jest pozycja, którą czyta się szybko i łatwo, jako jedną ze stu w roku. To skarbnica filozoficznych rozważań autora na temat wiary w Boga, różnego jej postrzegania, na temat zła i tego, skąd ono się bierze oraz na temat aspektów z tym związanych. 

Eric Emmanuel Schmitt uczynił z siebie samego jednego z głównych bohaterów książki. Jego towarzyszem w tej wędrówce jest młody Augustin - chłopak niezwykle inteligentny, wrażliwy, "patrzący głębiej" niż większość społeczeństwa. Młodzieniec nie ma dachu nad głową, śpi w opuszczonych fabrykach, głoduje. Jest na stażu w gazecie Demain, gdzie nie otrzymuje wynagrodzenia. Jego szefem jest autorytarny Pegard, który znęca się nad swoimi pracownikami. 

Pewnego dnia Augustin zostaje wygoniony przez szefa na ulicę, gdzie ma podsłuchiwać ludzi i szukać sensacji na nowy artykuł do gazety. Zupełnym przypadkiem staje się świadkiem zamachu terrorystycznego na tle religijnym na placu Karola II w Charleroi. Widzi zestresowanego zamachowca tuż przed samobójstwem, a także towarzyszącą mu "osobę". Sęk w tym, że towarzysz młodego mężczyzny nie żyje od 10 lat i jest wielkości kruka. Okazuje się bowiem, że Augustin widzi osoby, które są "mniej umarłe", tzn takie, które nie odeszły do końca z tego świata, ponieważ zostały im do zrealizowania jeszcze jakieś zadania. Zadaniem ojca zamachowca, bo to nim okazuje się być nietypowy towarzysz, było namówienie syna do popełnienia zbrodni i przekonanie go o jej słuszności, mimo że młodzieniec miał wiele wątpliwości. To właśnie ten moment uchwycił Augustin tuż przed zamachem. Później było już tylko "Allahu akbar", rozchylenie kurtki i nastała ciemność. Ale jak przekonać policję, że z zamachem związany jest mężczyzna, który od tak dawna nie żyje?



Po zamachu Augustin nagle staje się popularny. Wszyscy chcą się dowiedzieć jak najwięcej o zdarzeniu, przeprowadzają z nim wywiady, dopytują. Chłopak najbardziej zadowolony jest z faktu, że trafił do szpitala, gdzie jest ciepło i ma co jeść, więc ta sytuacja nawet mu odpowiada. Do momentu, gdy zostaje posądzony o kłamstwa bądź też współudział w zamachu. Zna bowiem szczegóły, których nie miał prawa znać. Dyktuje portret pamięciowy drugiego sprawcy, by pomóc policji, a potem okazuje się, że ten od dawna nie żyje. Więc skąd Augustin go zna? Na pewno miał z nim styczność wcześniej. A skoro zna ojca, to zapewne zna całą rodzinę.

Chłopakowi nikt nie wierzy. Nikt, oprócz sędzi śledczej, która poświęca mu swoją uwagę i słucha tego, co ma do powiedzenia. Wierzy również w dar widzenia umarłych. Ma ona jednak dość dziwne poglądy na temat wiary. Uważa bowiem, że to nie człowiek jest odpowiedzialny za zabijanie dla religii, lecz że Bóg zsyła zło i namawia ludzi do zabójstw i zamachów. Sędzia chce, by Augustin przeprowadził wywiad z Bogiem i dowiedział się, jak jest naprawdę.

Chłopak postanawia jednak najpierw przeprowadzić wywiad z Erikiem Emmanuelem Schmittem, ponieważ czytał wszystkie jego książki i wie, że pisarz ma bardzo dużo do powiedzenia na tematy Boga, religii i interpretacji tych zjawisk przez ludzi. To spotkanie, choć nie będzie łatwe do zrealizowania, zmieni wszystko.

Mam ochotę pisać, i pisać, i pisać i poruszyć jeszcze milion różnych kwestii, które miały miejsce w tej książce, ale wtedy nie zostałoby dla Was nic do odkrycia. Ale jeśli ktoś już czytał tę książkę i ma po niej taki mętlik w głowie jak ja - piszcie koniecznie w komentarzach!



Była to moja pierwsza książka Schmitta w życiu. Nie wiem, jak to się stało, ale nigdy nie czytałam "Oskara i pani Róży", ani nawet nie widziałam jej na oczy. Przez to nie bardzo wiem, jak interpretować tę książkę. Czy to stały styl pisania autora, czy ta książka jest w jakiś sposób wyjątkowa. Niestety po dłuższym namyśle nie wiem też, czy chcę sięgać po te poprzednie książki, bo chyba nie do końca zgadzam się z rezultatem rozważań pisarza na tematy wiary. Sama książka również raz mi się podobała, a raz mnie odrzucała.

Początek był fantastyczny. Przeczytałam 1/3 książki w godzinę i byłam zachwycona. Niestety później zaczęły się schody. Pierwszym zabiegiem, który średnio mi się spodobał, było to, że autor wprowadził sam siebie do książki jako bohatera i w dodatku co chwilę zachwycał się swoim talentem, sławą itp. Było to dla mnie trochę kiczowate i niepotrzebne. Wątek jego i jego twórczości był tak obszerny, że spokojnie mógłby wrzucić w to miejsce jakiegoś anonimowego pisarza, a i tak wszyscy by go dobrze poznali.

Kolejna rzecz, która mi się nie podobała - robienie z Augustina raz człowieka ponadprzeciętnie inteligentnego, a za chwilę wrzucanie w jego żywot tak idiotycznych sytuacji i decyzji, jakby nigdy nie zgrzeszył żadną głębszą myślą (kto czytał, ten pewnie się domyśli, że chodzi mi o końcówkę i relację z Momo). 

I sprawa, która poruszyła mnie najbardziej, choć na początku wydawała mi się najlepszą częścią - rozważania o Bogu, jego relacjach z człowiekiem i podejściu do religii. Byłam zachwycona, że autor podjął się takiego tematu i z niecierpliwością czekałam, czego dowiem się z jego "wywiadu". Niestety to, co przeczytałam, strasznie mnie rozczarowało, zdenerwowało i zawiodło. Nie mogłam zrozumieć, skąd u autora wzięło się takie podejście, ale chyba poczuł się opuszczony przez Boga w momencie pisania tej książki. Tutaj ponownie nie chcę Wam za dużo zdradzać, ale pisanie, że człowiek jest dla Boga rozczarowaniem, a Święte Księgi nie wypaliły i generalnie ludzka społeczność jest zbyt tępa, żeby je zrozumieć - jest dla mnie nie do przyjęcia i bardzo się zawiodłam na takich stwierdzeniach.

Co mi się podobało? Najbardziej pierwsza i ostatnia 1/3 książki. Wciągnęły mnie bardzo mocno i nie mogłam się oderwać. Podobał mi się również sam pomysł na temat rozważań w tej pozycji, dopóki nie przeczytałam jego wyników. Polubiłam także styl pisania Schmitta i może jednak sięgnę po jeszcze jakąś jego książkę, by ponownie zweryfikować podobieństwo (lub jego brak) naszych poglądów. Ogólnie podobała mi się raczej cała książka, pomijając kwestie, o których pisałam wcześniej. Mimo wszystko uważam, że jest to dobra i mądra pozycja, skłaniająca do baaardzo wielu refleksji i naprawdę warto ją przeczytać. 

Zaznaczyłam w książce jakiś milion cytatów. Chciałabym wypisać Wam wszystkie, ale wtedy nikt by tego nie przeczytał, więc nie napiszę nic, bo nie umiem wybrać dwóch czy trzech najlepszych - wszystkie są dobre.

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak!


Komentarze

  1. Widzę, że E. E. Schmitt po raz kolejny zaskakuje :) książka czeka u mnie w kolejce, już niedługo sama się przekonam jak bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twórczość tego autora poznałam już jakiś czas temu. Jestem bardzo ciekawa tej książki, mam ją na swojej liście. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na paczkę w której jest ta Książka. Ciekawe jakie będą moje odczucia kiedy ja przeczytam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam już kilka recenzji tej pozycji i tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że nie jest to książka dla mnie. Nie zrozum mnie źle, ale ja po prostu lubię uciec w książkę dla przyjemności, z powodu zwykłej radości czytania tego, co mam w dłoniach. Kocham kryminały i thrillery i w nich odnajduję to, czego szukam w literaturze - co nie znaczy, że nie lubię od czasu do czasu sięgnąć po coś głębszego - jednak to chyba nie jest ta pozycja... Choć nie mówię 100% nie :)

    Pozdrawiam, she__vvolf 🍂🐺

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam książkę "Oskar.." tego autora i może sięgnę i po tą ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Schmitta, ciesze się że tak Ci się podobało pierwsze spotkanie z tym autorem :) "Oskar i Pani Róża" jest rewelacyjny , gorąco Ci polecam. Podobnie jak "Trucicielki" czy "Zazdrośnice"
    Do tej pozycji podchodzę z dystansem bo naczytałam się bardzo mieszanych opinii ale to w końcu Schmitt więc pewnie i tak przeczytam :)

    booklicity.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Z ksiązkami Schmitta ja mam z kolei tak, że albo mi się od razu spodobają i kupuje je w całości, albo w ogóle mi się nie podobają i totalnie ich nie rozumiem...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty