"Czereśnie zawsze muszą być dwie" - Magdalena Witkiewicz - Wydawnictwo Filia (Storytel.pl)



Tym razem już nie przedpremierowo, a kilka miesięcy po premierze :) I trochę nietypowo, bo choć książkę posiadam i od dłuższego czasu czekała na swoją kolej w biblioteczce, to wysłuchałam jej w aplikacji Storytel.pl :) Wybór był zupełnie przypadkowy. Po przeprowadzce mam spory kawałek na uczelnię, który dwa razy w tygodniu pokonuję tramwajem. Do tego sporo spraw do pozałatwiania na mieście. Czytać w MPK nie mogę, bo dostaję choroby lokomocyjnej od tego ciągłego "wie i prr", więc postanowiłam przetestować jakiegoś audiobooka. Wybór padł na Storytel.pl, ponieważ dostałam zaproszenie do wysłuchania jednej książki za darmo. Tak więc ściągnęłam "Czereśnie zawsze muszą być dwie", bo nie miałam czasu przeczytać tej książki w papierowej wersji. Od początku mi się spodobała, co zależało głównie od świetnej lektorki - Pauliny Holtz. Wcześniej miałam kilka podejść do słuchania książek, ale odrzucał mnie właśnie sposób czytania. Taki nudny, aż nużący. Tym razem było inaczej i już pobrałam kolejną książkę - "Do trzech razy śmierć" Alka Rogozińskiego. Pani Magda i Alek to świetny duet, który ostatnio nawet wydał wspólną, świąteczną powieść ("Pudełko z marzeniami" - mam na półce, recenzja wkrótce!). Także polecam wszystkim tę aplikację, ja postanowiłam założyć w niej konto, bo koszt to jedynie 30zł miesięcznie, a dostęp do książek mamy nieograniczony. Do tego bardzo szybko pojawiają się w niej nowości. Dla mnie świetna opcja - oprócz czytania w domu, mogę zapoznawać się z kolejnymi pozycjami przy okazji :) No ale przejdźmy do samej treści.

Główną bohaterką książki jest Zosia Krasnopolska (swoją drogą - cudowne nazwisko!). Zosię poznajemy jako młodą dziewczynę. Jest ona córką lekarzy, więc rodzice oczekują od niej o wiele więcej, niż przeciętni opiekunowie od swoich dzieci. Zosia ma być najlepsza w szkole, mieć same dobre oceny, uczyć się wszystkiego, co jest jej potrzebne i co nie jest, a w przyszłości wspaniale zdać maturę i oczywiście iść na medycynę w ślad za swoimi rodzicami. Dziewczyna nie ma żadnych obowiązków oprócz nauki i to na niej ma się skupić w stu procentach. Wszystko, co z nią niezwiązane, jest traktowane nieprzychylnie. 



Pewnego dnia Zosia ucieka ze swoją klasą ze szkoły na wagary. Ot, bardziej z potrzeby akceptacji, łamania reguł niż dla samej przyjemności. Bo przyjemnie wcale nie było, a później przyszedł czas poniesienia konsekwencji. Rodzice oczywiście byli wściekli i patrzyli na nią jak na swoją największą porażkę życiową. W szkole natomiast potraktowano ją bardziej przychylnie i zamiast sprzątania dostała "karę" odwiedzania starszej pani, która potrzebowała pomocy w codziennym życiu.

Ową potrzebującą okazała się pani Stefania, która jednak pomocy wcale nie potrzebowała. Łaknęła natomiast towarzystwa, ponieważ na stare lata stała się bardzo samotna. To właśnie w tej kobiecie Zosia odnalazła bratnią duszę. To ona jako pierwsza zainteresowała się prawdziwym "ja" dziewczyny i tym, czego to ONA naprawdę w życiu pragnie. Uświadomiła jej, że nie jest najważniejsze, czego wymagają od niej wszyscy dookoła, ale to, o czym marzy ona sama. To również pani Stefania odkryła w Zosi talent artystyczny, który dziewczyna później zaczęła rozwijać i z którym związała swoją architektoniczną przyszłość. To do pani Stefanii biegła, gdy się cieszyła i gdy płakała, nie do rodziców. Choć i rodzice po pewnym czasie inaczej spojrzeli na swoją córkę, a to również dzięki pani Stefanii. 

W dorosłym życiu starsza pani pozostała dla Zosi najbliższą osobą. Nawet, gdy poznała, jak jej się wtedy wydawało, miłość swojego życia, starała się spędzać z kobietą każdą wolną chwilę. Opowiadała jej na bieżąco o swoim życiu i o wszystkim, co się w nim działo. Pani Stefania wielokrotnie próbowała ostrzec Zosię przed Markiem - ową wielką miłością, jednak zakochana dziewczyna po raz pierwszy puszczała jej uwagi mimo uszu. Jak się miało wkrótce okazać - na jej własne nieszczęście.



Niestety nikt nie może żyć wiecznie i również pani Stefania pewnego zimowego dnia zakończyła swoją wędrówkę po tej ziemi. Zosia otrzymała po niej w spadku cały majątek, w tym również zrujnowaną willę w oddalonej kilkaset kilometrów od jej rodzinnego Gdańska - Rudzie Pabianickiej. Kiedy jej życie z dnia na dzień wali się coraz bardziej, dziewczyna postanawia przeprowadzić się do odziedziczonego domu. Wszyscy zgodnie stwierdzają, że oszalała, jednak ona sama jest zdeterminowana, by doprowadzić dom do dawnej świetności. Wkrótce okazuje się, że z willą związanych jest bardzo wiele tajemniczych i dawno zapomnianych historii, które powoli ponownie mają szansę ujrzeć światło dzienne... W dodatku oprócz nieco mrocznych opowieści Zosia odnajduje w Rudzie coś, czego najbardziej jej brakowało - prawdziwą, szczerą i bezwarunkową przyjaźń, która z biegiem czasu przekształca się w równie wspaniałą miłość. 

Powieść Magdaleny Witkiewicz z każdą minutą zachwycała mnie coraz bardziej. Słuchało się jej naprawdę cudownie i tak mocno mnie wciągała, że wiele razy ledwo zdążyłam wysiąść na swoim przystanku. Niewiele brakowało, a jeździłabym od zajezdni do zajezdni, byle tylko słuchać dalej ;) Zresztą wielokrotnie zdarzało się, że nie kończyłam słuchania przy wysiadaniu z tramwaju, a szłam ze słuchawkami w uszach aż do mieszkania, a wtedy przełączałam się na głośnik i brałam za robienie obiadu, potem za jedzenie, sprzątanie i wychodziły z tego kolejne dwie godziny z audiobookiem. To chyba mówi samo za siebie :) Ta historia jest tak ciepła, tak wzruszająca, że nie sposób się od niej oderwać. Daję głowę, że poruszy nawet najbardziej ponurego ponuraka :D W dużej mierze przyczynia się do tego lektorka, o czym pisałam wcześniej. Jedyne, czego mi strasznie brakowało przy słuchaniu audiobooka, to tego, że nie mogłam pozaznaczać cytatów :( Było tam tyle wspaniałych mądrości życiowych, że na pewno zaznaczyłabym ich całe mnóstwo i mogłabym do nich wracać. Próbowałam nawet odnaleźć interesujące mnie fragmenty w książce, no ale nie dało się wszystkiego spamiętać. No trudno, coś za coś :) Książkę gorąco polecam, będzie idealna na długie jesienne i zimowe wieczory!

Komentarze

  1. "Czereśnie..." to pierwsza przeczytana przeze mnie książka Pani Witkiewicz i oczarowala mnie nią ogromnie. Dlatego na pewno nie jest to jedyna przeczytana przeze mnie jej powieść! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie przeczytaj też inne! Ja czytałam m.in. "Cześć, co słychać?" i "Po prostu bądź" i mi się podobały, choć w tej drugiej ciągle miałam ochotę udusić bohaterkę :o :D

      Buziaki!

      Usuń
  2. Książka ta jest zdecydowanie jedną z lepszych jakie przeczytałam w tym roku - nawet moja Mama się w niej zakochała 😍🍒 I dobrze wiedzieć, że aplikacja tak świetnie się sprawdziła „w praniu” 😅

    Pozdrawiam, she__vvolf 🍂🐺

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę mam na liście, która już powędrowała do mamy, a później zmaterializuje się pod choinką :) Wobec tego na pewno ją przeczytam i mam nadzieję, że mi się spodoba! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi obiecująco, ale nie wiem czy dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spotkałam się jeszcze z twórczością Pani Magdaleny Witkiewicz i bardzo chętnie zaczne od "Czereśnie zawsze muszą być dwir". Super recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tyle pozytywnego już przeczytałam o tej książce, że w końcu chyba się za nią zabiorę, bo czeka na półce już od kilku miesięcy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Od dawna się do niej przymierzam.. Ale stos książek do przeczytania wciąż rośnie i rośnie, a ja mam tylko jedną głowę :c

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty