"Nieskończoność" - H.J. Rahlens - Wydawnictwo Egmont



Po tę książkę sięgnęłam zaraz po przeczytaniu "Cinder". Miałam takiego kaca książkowego, że nic mnie nie mogło wciągnąć, dlatego postanowiłam pozostać w klimacie książek z fabułą osadzoną w przyszłości, futurystycznych, postapokaliptycznych. "Nieskończoność" kupiłam jakiś czas temu w księgarni Tak Czytam i czekała cierpliwie na swoją kolej. Tym razem wydała mi się idealna, myślicie, że słusznie? Zapraszam do przeczytania recenzji!

Akcja książki rozgrywa się w 2264 roku. Świat jest po zagładzie spowodowanej przez Mroczną Zimę, musiał na nowo się odradzać i budować. Ludzie starali się wyciągnąć jak najwięcej informacji z przeszłości i uczyć się na błędach swoich przodków, dlatego rzeczywistość dość mocno różni się od tej, którą znamy. Technologie poszły bardzo do przodu, a dzięki niezwykle inteligentnym zespołom badaczy, nadal rozwijają się bardzo intensywnie, więc świat ciągle się zmienia. Oprócz technologii mocno została rozwinięta medycyna - ludzie właściwie nie chorują, wszelkie infekcje są zabijane w zarodku, ale pojawiają się rzadko, ponieważ ludzie są odporni. Średnia długość ich życia to 150 lat, a utracone w wypadkach kończyny można na nowo wyhodować. I przede wszystkim - ludzie przestali identyfikować się ze swoją osobą. Nie używają słowa "ja", nie czują się odrębną jednostką, lecz częścią społeczeństwa. Zamiast "ja" używają określeń, które najlepiej pasują do nich w danym momencie, przykładowo - "ten badacz", "ten przyjaciel", "ten brat". Bardzo długo nie mogłam się do tego przyzwyczaić...

"- Wiesz, może wcale za tym nie tęsknią - powiedziałem. - Może po prostu nie ma miłości tam, gdzie nie używają pierwszej osoby liczby pojedynczej."

Zmienił się również sposób życia. Większość prac wykonują za ludzi roboty - sprzątają, gotują itp. Wyszły już także z użytku telefony czy komputery - teraz można czytać na "szkłach" wbudowanych w oczach. Można tam również komunikować się z innymi, przeglądać sieć, pisać wiadomości. Ludzie nie znają już nawet pisania na klawiaturach, a co dopiero ręcznego. Zdolność pisania piórem czy długopisem zanikła, przestała być potrzebna. I właśnie tutaj zaczyna się cała historia.

Wraz z zaniknięciem umiejętności pisania ręcznego, zanikła także inna - odczytywania ręcznego pisma. Większość osób potrafi czytać jedynie pismo elektroniczne, dlatego do odczytywania starych, pisanych ręcznie pism, są powoływani specjalnie wyszkoleni specjaliści. Jednym z takich specjalistów jest Finn Nordstrom. Jego rodzina od zawsze praktykowała czytanie papierowych książek, pielęgnowała tradycje i dbała, by dawne umiejętności przekazać swoim dzieciom, by nie zanikły one całkowicie. Finn wykorzystał nabyte od rodziców pasje, swoją fascynację historią, dawną kulturą i został historykiem.



Pewnego dnia nasz bohater dostaje specjalne zlecenie. Ma odczytać i przepisać kilka napisanych ręcznie zeszytów. Myśli, że jego kariera wreszcie ruszy do przodu i nie będzie musiał zajmować się starymi sprawozdaniami bankowymi. Tym bardziej, że zeszyty napisane są wymarłym językiem niemieckim który zna jedynie garstka osób, w tym on. Zeszyty okazują się być jednak... pamiętnikami nastolatki. Finn jest załamany i zniesmaczony. Jednak wraz z czytaniem kolejnych zdań zaczyna odczuwać bardzo silną więź z autorką pamiętników. Staje mu się ona bliska, jak nikt nigdy wcześniej. Okazuje się, że pamiętniki były jedynie pretekstem do przeprowadzenia niesamowitego projektu, w którym chłopak będzie mógł osobiście poznać tajemniczą dziewczynę z przeszłości...

Zapowiada się wspaniale, prawda? Koniecznie przeczytajcie tę książkę! Nie mogłam trafić na lepszą pozycję po "Cinder". Ta książka nie dość, że utrzymała mnie w tym fantastycznym, futurystycznym świecie, to jeszcze pozwoliła inaczej spojrzeć na niektóre sprawy. No bo kto z nas na co dzień zastanawia się nad tym, jakie mamy szczęście, ze potrafimy odręcznie pisać, odczytywać to pismo, mimo że każdy z nas pisze w nieco inny sposób? Albo że mamy pod ręką księgarnie czy biblioteki z dostępnymi w nich papierowymi książkami... Może akurat książkoholicy to doceniają, ale zwykli śmiertelnicy niekoniecznie. W "Nieskończoności" na papierowe książki trzeba było składać specjalne zamówienia, książki były drukowane przez wyszkolonych do tego ludzi, wśród których trzeba było mieć znajomości, żeby w ogóle mieć możliwość złożenia takiego zamówienia. Książka oczywiście była drukowana w jednym jedynym egzemplarzu i była horrendalnie droga. Na co dzień nie dało się spotkać papierowych wydań, pozostałe po zagładzie egzemplarze znajdowały się w muzeach. Wyobrażacie sobie taki świat? Niby wiem, że wszyscy tam tak żyli, ale ja bym się chyba zapłakała. 

Książka zawiera mnóstwo mądrości życiowych, przypomina, co naprawdę powinno być w życiu najważniejsze, a jednocześnie jest osadzona w pięknie opisanym futurystycznym świecie. Poza tym myślę, że wizja autorki jest bardzo prawdopodobna. Może nie w 2264 roku, ale kilkaset lat później nasz świat faktycznie może tak wyglądać. 

Mam wrażenie, że fabuła i zamysł są trochę podobne do serialu "Black Mirror". Pokazuje jednocześnie cuda rozwoju technologii i przypomina, by całkiem się w nich nie zatracić i pamiętać o priorytetach w życiu.

Kto z Was ją czytał? Dajcie znać, jak Wam się podobała :)

Za pozowanie do zdjęć dziękuję Paulince :D <3

"- Trudno to wyjaśnić - rzekł, szukając odpowiednich słów. Trzymał książkę, jakby ją ważył. - Jeśli ten czytelnik mówi, że podoba mu się ciężar książki w dłoni, potrafisz to zrozumieć? (...) Albo jej dotyk?"

"Ale pisanie sprawia przyjemność. W jakiś sposób przypomina medytację. Jest kojące."

Komentarze

  1. Lubię książki z przesłaniem i pięknymi myślami na temat życia więc myślę, że mogłabym sięgnąć po tę książkę :)
    Pozdrawiam,
    Subiektywne Recenzje

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za tę recenzję. Książka już od jakiegoś czasu leży na mojej półce, ale chyba w końcu się za nią zabiorę. Po za tym ma przepiękną okładkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę ją od ciebie pożyczyć! Musi być genialna :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty