"Zaklinacz ognia" - Cinda Williams Chima - Moondrive
Witajcie :)
Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, którą miałam okazję przeczytać dzięki akcji Book Tour zorganizowanej przez Książkowa Pasja - "Zaklinacz ognia".
Od dłuższego czasu miałam uraz do fantastyki po tym, jak strasznie zawiodłam się na "Ostrzu zdrajcy". Zaczynałam kilka książek i rzucałam je w kąt po paru stronach, a potem brałam się za coś "realistycznego". Z tą książką było inaczej, ale początkowo głównie dlatego, że to Book Tour - miałam ograniczenie czasowe itd ;) No ale zacznijmy od fabuły.
Jednym z głównych bohaterów książki jest Adrian - syn Wielkiego Maga i Królowej (zwanej też wiedźmą) Fellsmarchu. Poznajemy go jako młodego chłopca, który już niestety zdążył sporo przejść w swoim życiu. Ostatnio na froncie zginęła jego starsza siostra Hana, a tuż po rozpoczęciu powieści jesteśmy świadkami, jak na jego własnych oczach przez wysłanników króla Gerarda zostaje brutalnie zamordowany ojciec chłopca. Po tym wydarzeniu Adrian przyjmuje nowe imię i nazwisko (które będzie jeszcze wielokrotnie zmieniał na kartach powieści). Od tej pory będzie Ashem. Z racji tego, że jest niezwykle uzdolnionym magiem, a zarazem ma smykałkę do ziół i dobrze radzi sobie z leczeniem zwierząt, wyrusza do szkoły w Oden's Ford, by pogłębiać wiedzę, a w międzyczasie zaplanować zemstę na królu Gerardzie.
"- Nie rozumiem - rzekł Adrian. - Jaki to ma sens, że Stworzyciel zabrał mi tatę i Hanę, a mnie pozostawił?
- Umrzeć jest łatwo, magiku. - Taliesin pogładziła go po głowie. - Utrzymać się przy życiu to prawdziwe wyzwanie."
Kolejną kluczową bohaterką jest Jenna. W momencie, w którym ją poznajemy, ma 12 lat i już od dłuższego czasu ciężko pracuje w kopalni w Delphi wraz z innymi dziećmi i dorosłymi, nie mając innego życia, znając jedynie ciężką pracę, głód i brud. Jenna i tak ma nieco lepszą sytuację niż reszta mieszkańców, ponieważ jej ojciec prowadzi własną karczmę, więc przynajmniej do jedzenia mają dobry dostęp. Jenna ma również jeden szczególny znak, choć ona sama uważa go po prostu za zwykłe znamię - na karku ma wtopione kamienie, które układają się w pewien określony wzór. Nikt jednak nie wie, skąd ten znak się wziął ani co oznacza. Jenna została adoptowana przez swoich obecnych rodziców, a kobieta, która ją oddała, ostrzegła jedynie, że dziecku w przyszłości może grozić niebezpieczeństwo. Lecz jaki jeszcze gorszy los może spotkać dziewczynę niż to, co obecnie dzieje się w kraju? Cóż, okazuje się, że jednak może.
Ponownie spotykamy się z bohaterami cztery lata później. Ash jest już prawie dorosłym, wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną, planującym właśnie zabójstwo króla Ardenu. A Jenna... Ona z kolei od czterech lat, po napaści na króla, w której ledwie uszła z życiem, udaje chłopca. Zajmuje się głównie wysadzaniem w powietrze części kopalni, podkładaniem ładunków wybuchowych i utrudnianiem życia przedstawicielom władzy i wojsku.
W jaki sposób mogą połączyć się losy tej dwójki, na pozór żyjącej w zupełnie dwóch różnych światach? Czy uda im się zrealizować swoje cele? Ile katastrof spotka ich po drodze?
Powiem Wam, że przez większą część książki średnio mi się ona podobała. Autorka miała fantastyczny pomysł na fabułę, ale wykonanie wyszło jej znacznie gorzej. Mam wrażenie, że na początku myliła fakty, mieszała bohaterów (a nawet imiona!) i chyba sama nie do końca wiedziała, jak chce poprowadzić ich losy. Nie miałam tyle wolnego czasu, żeby usiąść do tej książki i przeczytać połowę na raz (zwłaszcza, że książka ma prawie 500 stron, co zresztą moim zdaniem jest grubo przesadzone), więc czytałam po 2-3 rozdziały i... nie miałam pojęcia, o co chodzi. Serio, tu rzucone coś o jednym bohaterze, tam o dziesięciu innych, tu wracamy do pierwszego i nagle się okazuje, że jest cztery lata później. Po skończeniu książki wiem, że to wszystko dążyło do połączenia się ich losów, ale było to zrobione bardzo słabo, naprawdę ciężko było ogarnąć, kto jest kim i o co mu chodzi. Że już nie wspomnę o tym, jak późno ogarnęłam, że Gerard, Mointagne i król Ardenu to ta sama osoba. Język też nie jest zbyt łatwy, nawet jak już się wciągnęłam, to nie czytało mi się lekko tej książki. No i na koniec strasznie zirytował mnie fakt, że w tytule książki jest Zaklinacz ognia, a 90% książki jest o Adrianie, a Zaklinaczem jest zupełnie ktoś inny i nie ma ANI JEDNEGO wątku odnoszącego się do samego zaklinania ognia czy czegokolwiek w tym stylu. Przychodzi mi do głowy jeszcze sporo innych niedociągnięć, ale nie chcę Was całkiem zniechęcać do tej książki, bo nie jest aż taka tragiczna, czytałam gorsze. Polecam ją dla osób, które mają dużo wolnego czasu i będą mogły przeczytać około połowę na raz - może szybciej się wciągną i ogarną, o co chodzi, nie to co ja :D
"Miłość jest źródłem wielu cierpień, strat i straszliwej rozpaczy. To najgorsza rzecz na świecie ryzykować swoim życiem dla kogoś, kogo się kocha. Jednocześnie to najlepsza rzecz na świecie... i warta tego ryzyka."
Ja czytałam i właściwie mi się podobała! Wciągnęłam się, ale może właśnie dlatego, że czytałam sporo na raz, tak jak wspomniałaś :)
OdpowiedzUsuńNa początku zauroczyła mnie okładka, ale opis wskazuje na naprawdę fajną historię. Sama jeszcze jej nie czytałam, ale mam ją w planach ;)
OdpowiedzUsuńMam ją w planach i na pewno po nią sięgnę!
OdpowiedzUsuń