"Jutro należy do kotów" - Bernard Werber - Wydawnictwo Sonia Draga




Witajcie! Korzystając z wolnej chwili postanowiłam (w końcu!) napisać Wam kilka słów na temat książki "Jutro należy do kotów", którą otrzymałam do recenzji od Wydawnictwa Sonia Draga. Jest to początek naszej współpracy i muszę przyznać, że moje wrażenia są bardzo pozytywne :) Jest więc spora szansa, że ujrzycie tu więcej książek tego wydawnictwa.

"Pies myśli: "Ludzie mnie karmią, chronią, kochają, muszą być bogami.
Kot myśli: "Ludzie mnie karmią, chronią, kochają, muszę być bogiem."

Powiem Wam już na wstępie, że ciężko jest mi pisać o tej książce, dlatego tyle zwlekałam z recenzją (pomijając oczywiście notoryczny brak czasu związany ze ślubem). Jest to spowodowane tym, że czytając ją, otrzymałam coś zupełnie innego, niż się spodziewałam... Nie było to ani lepsze, ani gorsze, ale po prostu inne. Totalnie, całkowicie inne. Dlatego ta recenzja też będzie wyglądać nieco inaczej niż pozostałe :)

"Zamiast miauczeć, wydają gardłowe dźwięki, którym towarzyszy kląskanie językiem. Wydzielają woń grzybów. Generalnie rzecz biorąc, są hałaśliwi, niezdarni i mają bardzo ograniczone poczucie równowagi."

Czego się spodziewałam?
Książki podobnej do "Był sobie pies". Wydawało mi się, że jeśli książka jest pisana z perspektywy zwierzęcia, to na pewno będzie lekka, przyjemna, pisana z przymrużeniem oka, z dużą dozą humoru, bez żadnych głębszych przemyśleń. No bo jakie przemyślenia może mieć kot? Przecież on tylko śpi i je. No i tu autor rozłożył mnie na łopatki... Myślałam również, że historia będzie niewymagająca. Tytuł "Jutro należy do kotów" sugerował jakiś podbój świata, przejęcie władzy przez koty, ale byłam pewna, że będzie to potraktowane w sposób humorystyczny, żartobliwy, spodziewałam się jakiejś komicznej walki z ludźmi o to, kto jest ważniejszy i kto tu w końcu do kogo należy... No i wiecie co?Chyba w życiu się tak nie pomyliłam.

"Na tym polega dramat mojego istnienia. Kiedy odnoszę sukces, nikt tego nie widzi, a kiedy mi się nie udaje, zawsze znajdą się świadkowie."



Co dostałam?
Na wstępie - ogromną dawkę genialnych cytatów na temat kotów, ludzi i ich wzajemnych stosunków. Trochę humorystycznych scen. Narrację z perspektywy kotki Bastet, która już sama w sobie mnie zszokowała, bo nie miała absolutnie NIC wspólnego z narracją w "Był sobie pies" - tam było uroczo, wzruszająco, z klimatem, a tutaj... do bólu prawdziwie, szokująco, wstrząsająco, a momentami tak inteligentnie, jakbyśmy czytali przemyślenia człowieka. Także jeśli czytaliście już kiedyś jakąś książkę z perspektywy zwierzęcia - NIE SUGERUJCIE SIĘ NIĄ, bo to, co znajdziecie tutaj, prawdopodobnie nie będzie przypominało niczego, z czym zetknęliście się wcześniej. Po delikatnym wprowadzeniu nagle spada na nas bomba (niemal dosłownie) i spotykamy się z zamieszkami, terrorem, przemocą i śmiercią. Bastet jest świadkiem zamachu terrorystycznego w szkole naprzeciwko budynku, w którym mieszka. Początkowo nie ma pojęcia, co się dzieje, a wydarzenia rozwijają się powoli. Jej "służąca", czyli w naszym rozumieniu, jej pani, nagle przynosi do domu gadające pudło, czyli telewizor, a tam powtarzają się wydarzenia, które kotka widziała na ulicy. Jej służąca źle na nie reaguje - po jej twarzy płynie słona woda i kotka musi ją pocieszać, poprawiać jej samopoczucie swoim leczniczym mruczeniem na niskich częstotliwościach. Potem jest coraz gorzej... Ludzi w czerwonych kałużach jest na ulicach coraz więcej, wszystko dzieje się coraz szybciej. Nasza bohaterka spotyka kota Pitagorasa, który ma w głowie fioletową klapkę, a pod nią wejście USB, dzięki któremu poznał historię ludzi, rozumie ich mowę, zna słownictwo, zwyczaje i może się z nimi komunikować. Okazuje się, że był kotem doświadczalnym, który jako najinteligentniejszy został zabrany przez właścicielkę i został poddany dalszemu rozwojowi, którego efekty na bieżąco poznajemy. Pitagoras zapoznaje Bastet ze wspólną historią ludzi i kotów, uczy ją nowych rzeczy, pokazuje inny świat, dzięki czemu kotka coraz więcej rozumie z wydarzeń dziejących się dookoła niej. Okazuje się, że nadeszła wojna, ludzie umierają, uciekają, przenoszą się z miejsca na miejsce. Jednym ze skutków tych wydarzeń jest epidemia dżumy, która opanowuje kolejne miasta i roznosi się w szalonych tempie przez ciągle mnożące się szczury. Wkrótce okazuje się, że tylko zjednoczone siły kotów mogą pomóc w pokonaniu plagi, epidemii i przetrwaniu ludzkości...

"Mrucząc, wysyłam uspokajające myśli. Moja ludzka służąca przestaje płakać, a kąciki jej ust podnoszą się."

Jak sami widzicie, książka zdecydowanie nie jest lekka i przyjemna, ale porusza bardzo ciężkie tematy. Wojna, śmierć, ataki terrorystyczne... I to wszystko z perspektywy zwierząt, które wydają nam się mało ważne w obliczu takich wydarzeń, a nagle okazuje się, że to właśnie od nich zależeć może przetrwanie naszego gatunku. Książka jest niezwykle realistyczna - naprawdę, przenosimy się w miejsce akcji i mamy wrażenie, że jesteśmy jednym z tych kotów i wszystko dzieje się wokół nas, co jest nieco przytłaczające. Musiałam sobie dawkować książkę, bo za bardzo ją przeżywałam. Kto by pomyślał, prawda?

"Mysz drgająca w ostatnich konwulsjach stanowi najpiękniejszy prezent, jaki kot może podarować istocie ludzkiej."



Jeśli jesteście gotowi na cięższe tematy, poruszone jednak w całkowicie niecodzienny i nietypowy sposób - KONIECZNIE sięgnijcie po tę pozycję od Wydawnictwa Sonia Draga. Ja polecam Wam ją bardzo bardzo mocno, bo jeszcze nigdy czegoś takiego nie czytałam i choćby z tego względu warto po nią sięgnąć.

"Terroryzm. Wojna... Ludzie posiadają obecnie moc masowej i szybkiej destrukcji. To, co dzieje się dzisiaj, ukazuje, że zachowują się tak jak ty podczas pierwszego spotkania z lustrem: chcą zniszczyć to, co do nich podobne. Nie mając już przeciwników, zwrócili swoją agresję przeciwko samym sobie."

Za egzemplarz do recenzji bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwo Sonia Draga!


Komentarze

Popularne posty